dobry film, ale moim zdaniem delikatnie przesadzony. scena gdy Epps rozmawia ze
swoimi przełożonymi wrzeszcząc na nich, albo "stosuje przemoc" na swojej wybrance
serca ... z potulnego policjanta - fotografa, siedzącego ze swą lubą pod kocykiem patrząc
w kominek zmienia się w hardego gangstera. W ostatniej scenie gdy zaczyna celować do
tej policjantki - już myślałem że strzeli, a zaraz mamy ciąg dalszy gdy Epps mówi że Bóg
trafił tam gdzie powinien - najpierw brat, a teraz wróg.
ale i tak 7/10, nieźli aktorzy, chociaż raper grający Boga trochę sztywny to i tak nawet -
nawet ;)